Przemoc ekonomiczna

szkolenia warsztaty terapia

Przemoc ekonomiczna

przemoc ekonomiczna

Nigdy nie zapomnę tego momentu, gdy zanosząc się płaczem trzęsłam się na podłodze. Uczucia totalnej bezsilności wdzierającej się w każdą komórkę mojego ciała, bo w tej sytuacji nie mogłam zrobić nic. Nie mogłam wyjść i odejść bo dziecko potrzebuje domu, a ja nie mogłam mu wtedy go zapewnić. Zmusić go do wyprowadzki, bo za nic miał wszystko, co mówiłam i robiłam. Nie mogłam już nic. Nic zmienić między nami. Naprawić, chociaż zawsze plotłam bzdury o naprawach zamiast wymian. Tą wojnę przegrałam, ale by nie uczynić z niej ostatecznej porażki, musiałam wstać z podłogi, umyć twarz i stworzyć nową rzeczywistość. Taką, której warunków nie określi akt ostatecznej kapitulacji, jakim niewątpliwie, byłoby pozostanie z „idealnym” mężem.

Akt pierwszy – Pan Idealny

Kiedy poznaliśmy się dwanaście lat temu nic nie zapowiadało katastrofy. W zasadzie nic nie zapowiadało czegokolwiek więcej niż paru spotkań z miłym panem po Politechnice. Kiedy przypadkowo musiałam coś załatwić w biurze projektowym, nawet nie pomyślałam, że właśnie poznaję swojego męża. Swoją drugą połówkę, jak to zwykliśmy mawiać. Marek nie był typem inżyniera. Wyglądał jak model, ubierał się w najdroższych sklepach. Początkowo myślałam, że o jego ubiór dba żona. Z czasem okazało się, że nigdy nie miał szczęścia w związkach. A tak bardzo pragnął normalnego związku, spokoju. Ten spokój, wtedy wydawał mi się czymś magicznym. Tak innym od kolegów ze studiów, moich eks.

Merry me

Po dwóch latach wzięliśmy ślub. Nasze mieszkanie (a w zasadzie jego, co lubił podkreślać) było dopieszczone w najdrobniejszych szczegółach. Marek wybierał farby, meble. Ja mogłam pokazać odrobinę siebie w dodatkach i kolorach. Oczywiście musiał zaakceptować moje wizje. W tamtym czasie byłam szczęśliwa, on też. Tylko czasami gdy powiedziałam lub zrobiłam coś czego nie chciał lub nie pochwalał, milkł na dłużej. Nigdy nie robił awantur jak moli byli, ale gdy sprzeciwiałam się jego woli, wracał później, brał delegację lub zamykał się w swoim świecie. Wtedy nie rozumiałam, że to forma przemocy – psychicznej. Po raz pierwszy zakazał mi kupna sukienki, gdy byłam w ciąży. Nie lubił marnowania pieniędzy na to co nietrwałe. Sam wybierał tylko rzeczy, które starczały na lata. Potem odmówił sesji ciążowej, tłumacząc to kupnem lepszego wózka, z którego też zrezygnował. Nie dostrzegałam wówczas, że jest to przemoc ekonomiczna.

Next step

Wkrótce potem odmawiał i zakazywał już regularnie. Za moimi plecami założył drugie konto, na które przelewał wypłatę. Na karcie, z której mogłam korzystać, zwykle znajdowało się około 200 zł (w dobre dni). Czasami brak środków był karą za wieczorną kłótnię lub zwrócenie uwagi na późny powrót. Bywały dni gdy wracając z zakupów, umierałam z pragnienia, bo środków na koncie nie starczyło na wodę. Jednoczesne oficjalne informacje o ciężkiej sytuacji stały w totalnej sprzeczności z faktem, że mąż brał bezustanne nadgodziny, miał dodatkowe źródła dochodu. Miałam wyrzuty sumienia, że nie pracuję, ale bezustanne choroby synka przykuwały mnie do domu. Żłobek, później przedszkole, przez kilka lat nic nie działało. Dzisiaj myślę, że na stan synka wpływały nasze relacje, że przemoc ekonomiczna, jakiej wtedy dopuszczał się mój mąż działały w polu, jak to mawiała moja terapeutka.

Dobrego złego początki

Na początku nawet ja sama nie rozumiałam skąd wzięło się moje pogorszenie samopoczucia. Przecież miałam wszystko. Dom, samochód, idealnego męża i piękne dziecko. Koleżanki z zazdrością patrzyły na to, że wciąż mogę być z dzieckiem w domu. Gdy czasem pojawiał się temat pracy szybko słyszałam, że mam się skupić na dziecku i rodzinie. Po latach dowiedziałam się, że już wtedy za moimi plecami, uskarżał się rodzinie i znajomym na to, jaką ma okropną żonę. Chyba tym właśnie wyjaśniał sobie i innym to jak mnie traktował… Po kilku latach huśtawki zatrudniłam się w biurze. Wtedy po raz pierwszy zaczęły się ataki zazdrości, kontrole maila i telefonu. Naiwnie nie dostrzegałam w tym formy przemocy, a dowodu miłości i zaangażowania. Początkowa poprawa związku zniknęła ustępując miejsca podejrzliwości, kontrolom. Po roku zażądał bym porzuciła pracę bo te grosze nic nie dają a dziecko potrzebuje matki. No i rodzeństwa. Wówczas nie połączyłabym tej presji z wyrażeniem przemoc ekonomiczna i uległam. Ta wizja była jak powrót do najpiękniejszych dni mojego życia.

Milcz

Przez rok bezskutecznie staraliśmy się o drugie dziecko. W końcu wprost usłyszałam, że to moja wina, że nie chce dziecka. Awantury i krzyki stały się naszą codziennością. Wróciły późne powroty i kłopoty finansowe. Moje. Mąż kupował wciąż nowe sprzęty do firmy, dawał zaliczki dopiero co zatrudnionym pracownikom. Pod koniec roku zmusił mnie do podpisania kredytu, z którego część miała pokryć remont pokoju dziecka i moje szkolenie. Niestety wydał pieniądze bez mojej wiedzy, nigdy nie przelewając mi całej kwoty. Po wielu awanturach opłacił mniej niż połowę szkolenia i łóżko synka. Gdy zaczynałam rozmowę słyszałam tylko, że on chce spokoju, że wie lepiej co zrobić z pieniędzmi bo ja nie zarabiam…

Próby

Kiedy raz wspomniałam o tym, że to jak mnie traktuje to przemoc ekonomiczna, usłyszałam jak to mi się poprzewracało w głowie od dobrobytu… Podczas spotkań rodzinnych z tym przepięknym uśmiechem podkreślał, że nas kocha, że się stara i dba. Opowiadał o tym jak to będziemy podróżować, jak spędzimy razem czas. Po powrocie do domu oświadczał, że idzie do pracy w wigilię. Jeśli śmiałam się sprzeciwić pieniądze na prezenty znikały natychmiast. Nikt z bliskich nie rozumiał mojej złości, żalu. Miałam milczeć. Przecież to nie jest przemoc. Pamiętam jak wcześniej wiele razy próbowałam porozmawiać z mamą, siostrą, przyjaciółkami. Brzmiały jak chór wznoszący hymn ku czci mojego idealnego męża, pracującego, skupionego na rodzinie, nie pijącego. Gdy wspominałam o tym jak coraz częściej czuję się źle, jak mąż ogranicza mi dostęp do środków, jak muszę prosić o pieniądze i wyjaśniać na co ich potrzebuje tłumaczyły, że to normalne.

Obojętni

Przedłużająca się opieka nad często chorującym dzieckiem upewniła wszystkich wokół, że jestem leniwa, że wykorzystuję męża. Rodzina męża uznała mnie za pustą lalkę, moja za nieudacznika. Przyjaciółki? Zniknęły kilka lat wcześniej. Byłam sama, w sytuacji bez wyjścia. Chociaż, nie miałam wyjście. Mogłam być posłuszna, wtedy mąż był miły. Wracał do domu przed północą a kartę, którą mi wydał (oczywiście jego, nie naszą) zasilał co jakiś czas kilkoma stówkami. Przecież to nie przemoc ekonomiczna, to tylko zasady, jak zwykł mawiać…

Kropla, co przepełnia czarę

Kroplą, która przelała czarę mojej goryczy, był moment gdy do drzwi zapukał windykator. Okazało się, że mąż nie zapłacił rat, unikał kontaktu, nie odbierał poczty. Musiałam w ciągu paru minut znaleźć blisko 2000 zł. To były moje wszystkie oszczędności na wakacje, rowerek dla synka (mąż nigdy nie kupował mu zabawek). Po kilku tygodniach kolejne pismo Marek odebrał przy mnie, ale odmówił jego otwarcia. Poinformował mnie oschle, że sprawdzi list i powie, co w nim jest. Gdy próbowałam zobaczyć list, zaczęliśmy się szarpać i właśnie wtedy popchnął mnie z całej siły na podłogę. W tamtym momencie leżąc na podłodze wiedziałam już, że jestem ofiarą przemocy. Marek zrobił krok nad moim trzęsącym się ciałem i wyszedł z domu, a ja wstałam z podłogi, by zacząć nowe życie. Nowe życie bez przemocy.

Jaka przemoc?!

Takie historie wbrew pozorom nie należą do rzadkości. Chociaż zwykle myśląc o „przemocy” wyobrażamy sobie agresję fizyczną czy werbalną to warto pamiętać o nieco innej twarzy tego „potwora”. Wydzielanie pieniędzy przez partnera, gdy żona nie pracuje, zmuszanie do zaciągania kredytów wbrew woli, niepłacenie alimentów to tylko niektóre formy udręczania. Przemoc ekonomiczna, jak tu, może przejawiać się także w utrudnianiu podjęcia pracy, albo wręcz przeciwnie – żerowaniu na zasobach pracującego partnera, zaciąganiu kredytów bez jego wiedzy itd.. Sytuację komplikuje dodatkowo fakt, że chociaż jest to zjawisko bardzo często współwystępujące z innymi formami przemocy domowej ( wg badań amerykańskich przemoc ekonomiczna towarzyszy aż 90% przypadków przemocy domowej), to zdarza się ono także w relacjach pozornie zdrowych. I tu jasno trzeba powiedzieć, że takie działania stanowią formę przemocy psychicznej, chociaż niewidzialnej także dla… polskiego prawa.

Nie pracuje więc nie ma nic do gadania…

Z przeprowadzonego przez Aleksandrę Niżyńską oraz Agatę Chełstowską (Instytut Spraw Publicznych) badania niemal 1/3 Polaków akceptuje wydzielanie pieniędzy współmałżonkowi, 17% znajduje wyjaśnienie dla niepłacenia alimentów, wiele osób akceptuje nawet utrudnienie podjęcia pracy przez partnera. Zwłaszcza kobietę… Niestety te dane nie napawają optymizmem. Co gorsza optymizm znika niemal zupełnie gdy przejrzymy internetowe fora, Facebooka. Pełno w nich postów zrozpaczonych kobiet, które nie pracując przez całe życie, znajdują się po latach w niezwykle trudnych sytuacjach. Mam szukających pomocy, bo alimenty to fikcja, a ich ściąganie często można traktować raczej jako sport ekstremalny niż sposób na utrzymanie dziecka.

Społeczne niewsparcie

Jednym z najtrudniejszych problemów z jakimi wiąże się przemoc ekonomiczna jest absolutny brak wsparcia społecznego. O ile w przypadku przemocy fizycznej, awantur domowych łatwiej dziś o uzyskanie pomocy to przemoc ekonomiczna jest traktowana zupełnie inaczej. Wspomniane powyżej wyniki badania bardzo dobrze odzwierciedlają społeczne opinie co do niepracujących żon, alimentacji itd.. By przekonać się, jak bardzo prawdziwe są te badania, wystarczy spędzić chwilę online. Agresywne komentarze kierowane pod adresami kobiet doświadczających takiego traktowania wręcz wylewają się spod każdego postu o szukaniu pomocy…

Wyjście

Jedyną pewną drogą wyjścia z tej sytuacji przemocy jest terapeutyczna praca nad sobą. Niestety, w kontekście takich doświadczeń ich samodzielne przezwyciężanie nie jest najlepszą drogą. Dlaczego? Ponieważ przemoc ekonomiczna stanowi rodzaj przemocy psychicznej. Nie jest to doświadczenie, które możemy zamknąć niczym drzwi do wspólnego mieszkania. Nawet gdy opuścimy je fizycznie ślady naszych doświadczeń wciąż będą wpływać na nasze funkcjonowanie.

Zaniżone poczucie własnej wartości, depresja, stany lękowe to tylko niektóre ze skutków z jakimi możemy się zmierzyć.

A przecież częstokroć kontynuacją przemocy ekonomicznej w małżeństwie staje się niepłacenie alimentów, zaciąganie kredytów przed samym rozwodem czy ukrywanie dochodów. Zmierzenie się z takimi sytuacjami wymaga siły i zdrowia, także psychicznego, dlatego warto o nie zawalczyć w gabinecie. Warto przy tym pamiętać, że możemy postarać się o terapię na NFZ., skorzystać z darmowych usług. To bardzo ważne, gdyż pozwala uwolnić się od przemocy bez zaangażowania środków finansowych, co jest niezwykle istotne dla ofiar przemocy ekonomicznej.

A Ty?

Przemoc ekonomiczna jest jedną z najtrudniej rozpoznawalnych form przemocy. Chociaż doświadcza jej bardzo wiele osób niewiele ma tego pełną świadomość. Jeszcze mniej zwraca się o pomoc. Dlatego jeśli podejrzewasz, że możesz być jedną z jej ofiar warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Oto one.

  1. Partner wydziela Ci pieniądze?
  2. Musisz rozliczać się z każdej złotówki?
  3. Zbierasz paragony w obawie przed kontrolą partnera?
  4. Nie masz swobodnego dostępu do waszego wspólnego konta?
  5. Partner utrudnia lub zabrania ci podjęcia pracy?
  6. Jesteś karana przez partnera odebraniem środków?
  7. Partner przypomina ci, że nic do ciebie nie należy?
  8. Ubliża ci z powodu braku pracy?
  9. Bierze kredyty za twoimi plecami?
  10. Czy kiedykolwiek partner zmusił Cię do wzięcia kredytu?
  11. Twój partner korzysta z kredytów za Twoimi plecami?
  12. Partner nie podejmuje pracy pogrążając się w nałogu i żyjąc na Twój koszt?

Jeśli odpowiedziałaś na kilka pytań twierdząco warto zastanowić się nad poszukaniem pomocy.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.